[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mo rozłąki czuli, że są otoczeni miłością rodzi-
ców.
Lillian jednak, najwyrazniej przekonana, że
ona i Rory byli kiedyś kochankami, traktowała
Rebekę z wyrazną wrogością. Jeśli się odzywała,
zwracała się wyłącznie do męża albo do Frazera,
jakby Rebeki z nimi nie było.
Kiedy minęli Londyn i przebili się przez tłum
samochodów zdążających we wszystkich kierun-
kach, zatrzymali się na szybki lunch. Chociaż
Frazer wciąż ich poganiał, argumentując, że
z dyrektorem szkoły są umówieni na czwartą,
było wpół do trzeciej, kiedy wyruszyli z re-
stauracji.
Gdy Rory cieszył się, że wybrał szkołę ze
stosunkowo Å‚atwym dojazdem do Londynu i lot-
niska, Frazer gniewnie zaciskał wargi.
Czy myślimy o tym samym?  Rebeka pytała
się w duchu. O tym, że podróż w obie strony tego
samego dnia będzie praktycznie niemożliwa i że
odwiedzanie blizniąt tak często, jak by chciał,
będzie bardzo trudne.
Głos Lillian nagle wyrwał ją z zadumy.
 Jesteś taki dobry dla naszych blizniaków...
 zwróciła się do Frazera.  Ale teraz, kiedy pla-
nujesz się ożenić z Rebeką, zgadzam się z Rorym,
że nie możemy dalej tak cię wykorzystywać. To
Penny Jordan 193
by było z naszej strony nie w porządku. Masz
prawo do własnego życia...
Rebece cisnęły się na usta zapewnienia, że ich
ślub niczego nie zmieni i że bliznięta powinny
zostać w Aysgarth, lecz jakby odgadując jej
myśli, Frazer rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.
Postanowiła więc milczeć.
W końcu dojechali na miejsce. Szkoła po-
lecona Lillian przez znajomych mieściła się w za-
bytkowej osiemnastowiecznej rezydencji z cza-
sów królowej Anny, a o jej dobrej opinii oraz
sytuacji finansowej świadczyły nowoczesne do-
budówki wkomponowane w główny budynek.
Prospekt, który Rebeka zdążyła przeczytać, in-
formował o wyposażeniu i przeróżnych udogo-
dnieniach, które bardziej kojarzyły się z luk-
susowym hotelem niż z placówką oświatową,
lecz uznała, iż nie należy podawać wwątpliwość
kompetencji grona nauczycielskiego wyłącznie
na podstawie broszury reklamującej głównie za-
jęcia pozalekcyjne, a nie pracownie naukowe.
WchodzÄ…c do gabinetu dyrektora, Rebeka trzy-
mała się w tyle. Tak nakazywało dobre wychowa-
nie, bo przecież Helen i Peter nie byli jej dziećmi,
lecz ku jej zażenowaniu Rory odwrócił się i ze
złośliwym uśmieszkiem na twarzy ujął ją za rękę
i pociągnął za sobą. Zanim zdążyła zaprotes-
tować, rzekł:
194 SKRYWANA NAMITNOZ
 Będziemy potrzebowali twojej rady jako
eksperta, droga Rebeko.  Potem zwrócił się do
dyrektora i przedstawił ją:  Narzeczona mojego
brata, pańska koleżanka po fachu. Poprosiliśmy,
żeby nam towarzyszyła. Będzie mogła poradzić
nam, czy szkoła jest odpowiednia dla naszych
blizniaków.
Speszona oblała się rumieńcem, gdy mężczyz-
na obrzucił ją chłodnym, krytycznym spojrze-
niem. Czuła, że Rory chce ją upokorzyć, lecz
z twarzy Lillian i Frazera wywnioskowała, iż
oboje uważają, że to ona i Rory tak to z góry
zaplanowali.
Dyrektor wskazał Lillian miejsce przed biur-
kiem vis-à-vis siebie, Rory ego posadziÅ‚ obok
żony, a Frazera i ją w drugim rzędzie. Frazer nie
omieszkał skorzystać z okazji, że znalezli się
bardzo blisko siebie, i szepnÄ…Å‚ jej szorstkim tonem
do ucha:
 Gdybym serio rozważał ożenek z tobą, twoja
obojętność na los tych biednych dzieci kazałaby
mi porządnie nad tym krokiem się zastanowić.
Nie posądzałem cię o aż taką bezduszność!
Bezduszność?! Rebeka stłumiła okrzyk zdzi-
wienia i oburzenia, zwracajÄ…c ku niemu zagnie-
wanÄ… twarz.
 To nie był mój pomysł, żeby umieścić je
w szkole z internatem!  syknęła.
Penny Jordan 195
 Może nie, ale wczoraj wieczorem natych-
miast zaoferowałaś się towarzyszyć Rory emu
i Lillian. Na co liczysz, Rebeko? Wciąż masz
nadzieję, że stanie się to niemożliwe? %7łe on
rzuci żonę i rodzinę?
Dyrektor już opowiadał o swojej szkole. Miał
dzwięczny melodyjny głos, którym potrafił umie-
jętnie operować. Rebeka zauważyła, że bardzo
skutecznie dystansuje się od rozmówców, tak że
trudno jej było wyrobić sobie o nim jednoznaczne
zdanie. Zdecydowanie był osobą bardzo kom-
petentną na tym stanowisku, szkoła cieszyła się
dobrą renomą i, jak podejrzewała, w pewnych
kręgach musiała być modna, ale pozostawało
otwartÄ… kwestiÄ…, czy jest odpowiednia dla Helen
i Petera.
Z rozrzewnieniem pomyślała o staroświeckiej
szkole z internatem, do której uczęszczali z bra-
tem, położonej niecałe dwadzieścia mil od Ays-
garth. Jej personel miał ogromne doświadczenie
w postępowaniu z dziećmi oraz rozwiązywaniu
ich problemów. Bliskość Aysgarth mogłaby po-
móc osamotnionemu rodzeństwu utrzymać kon-
takt ze znanymi miejscami i ludzmi, do których
zdążyło się przywiązać.
W milczeniu opuszczali budynek szkoły. Kie-
dy doszli na parking, Rory odezwał się pierwszy:
 Nie wiem jak wam, ale mnie marzy siÄ™ po-
196 SKRYWANA NAMITNOZ
rzÄ…dny obiad i butelka dobrego wina. Jak daleko
jest ten nasz hotel?  zwrócił się do żony, kiedy
stali obok samochodu, czekając, aż Frazer od-
blokuje zamek i otworzy im drzwi.
 Niedaleko. Tuż za następną miejscowością.
Wiem, że wielu rodziców się tam zatrzymuje,
kiedy odwiedzają dzieci  odparła Lillian i dodała
trochę mniej pewnym głosem:  Posłuchaj, Rory,
naprawdę nie wiem, czy postępujemy słusznie.
To tak daleko od Aysgarth. Dzieci będą ogromnie
tęsknić za domem i...  zawahała się  i za
Frazerem.
 Już ci tyle razy mówiłem, kochanie, że nie
możemy oczekiwać od Frazera, żeby pełnił rolę
tatusia naszych dzieci  zniecierpliwił się Rory.
 Szczególnie teraz, kiedy na pewno niedługo
dorobi się własnych  dodał.
Rory był wyraznie niezadowolony, że Lillian
tak otwarcie, na oczach wszystkich, zwierza siÄ™
ze swoich wątpliwości. Rebeka natomiast do-
strzegła w jej słowach ostatnią szansę. Gdyby
udało się przekonać Lillian, że dzieciom będzie
znacznie lepiej u Frazera...
Postanowiła kuć żelazo, póki gorące.
 Jeśli o mnie chodzi  rzuciła szybko  była-
bym bardzo szczęśliwa, gdyby dzieci zostały
w Aysgarth.  Oczy całej trójki zwróciły się ku
niej. Rory, poirytowany, ściągnął brwi, Lillian
Penny Jordan 197
zrobiła zdziwioną minę, a Frazer... Jakie myśli
kryjÄ… siÄ™ za tym ponurym, zimnym spojrzeniem?
 Z własnego doświadczenia wiem, byłam prze-
cież w szkole z internatem, jak ważne jest po-
czucie, że nie jestem całkowicie odcięta od rodzi-
ny. Oboje z Robertem mieliśmy to szczęście
 dodała dyplomatycznie  że nasi rodzice często
przyjeżdżli do kraju. Wiem, że mówię nie tylko za
siebie, ale i w imieniu Frazera  ciągnęła. Miała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl