[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Z ciążą w porządku?
- Tak. Dziwnie się to wszystko zaczęło, ale teraz Dziad
nie ma zastrzeżeń. Jutro idę na USG, a pojutrze na wizytę,
odebrać TORCH.
- Czekaj. To kiedy masz termin? - Monikę zainteresowała
najważniejsza kwestia.
- Na początek marca. A ty?
- W styczniu.
- Pózno mi powiedziałaś.
- Nie chciałam zapeszać. Różnie mogło być.
- Zostaw w końcu te frędzle! Rozplotłaś warkoczyki już
na połowie serwetki! - Agata kręciła głową na natręctwo
Moniki.
- Eee, no wiesz, że muszę coś robić z rękami. Agata z
westchnieniem podsunęła jej cukierniczkę.
- Proszę. Wymieszaj cukier. Tylko żeby mi było
dokładnie! - zastrzegła ze śmiechem. - A jak się w ogóle
czujesz? No, hmm, psychicznie? - Monika zajęła się
cukierniczką.
- Radzę sobie. - Jej przyjaciółka mocniej zacisnęła dłonie
na kubku. Smutek w oczach przeczył słowom. - Nie chciałam
mieć dziecka z mężem, to teraz za karę będę je miała sama.
Dałabym wszystko, żeby cofnąć czas, żeby to dziecko
urodziło się w pełnej, szczęśliwej rodzinie. Nawet nie wiesz,
jak bardzo ci zazdroszczę, że Adrian jest koło ciebie, koło
twojego brzucha! - Bolesne wyznanie wyrwało się jej spod
samego serca.
Monika spojrzała jej w oczy.
- Fizycznie jest.
Na moment zapadła cisza.
- Możesz coś więcej...?
- Też myślałam, że będzie inaczej. Adrian... Mam
wrażenie, że odkąd zaszłam w ciążę, odsunął się ode mnie.
Mało rozmawiamy, prawie się nie kochamy. I wydaje mi się...
- %7łe?
- %7łe on się boi brzucha. Kiedy proszę, żeby go dotknął,
robi to z przymusem, szybko zabiera rękę.
Agata spojrzała na Monikę z zastanowieniem.
Przyjaciółka rzadko kiedy pozwalała sobie na takie otwarte
rozmowy o problemach małżeńskich.
- Chyba po prostu mamy dla siebie za mało czasu. -
Monika najwyrazniej zrozumiała jej spojrzenie. - Właściwie to
Adriana ciągle nie ma. Podobno mają teraz jakąś ważną
premierę.
Jak to jest - pomyślała Agata, gdy Monika próbowała
oswajać swoje lęki - że bagatelizuje się własne przeczucia, nie
chce się dostrzegać sytuacji takimi, jakie one są w
rzeczywistości? Przecież problemy, które potem z nich
wyrastają, o wiele trudniej pokonać, a często jest to już po
prostu niemożliwe. Tak jak u mnie. Przecież wiedziałam,
czułam, że coś nie do końca jest tak, jak powinno. Jednak
łatwiej było udawać, że wszystko gra i nie robić nic. A był
czas, był czas...
- Słuchasz mnie? - Monika przywołała ją do spraw
bieżących.
- No... To znaczy nie - poprawiła się. A o co pytałaś?
- O wyprawkę. Zaczęłaś już gromadzić?
- Nie za bardzo. A ty?
- Coś ty! Przecież wiesz, że jestem przesądna. Spisałam
tylko wszystko na liście. Adrian kupi, jak będę w szpitalu.
- No tak. Ty masz ten komfort - westchnęła Agata. - Ja
muszę to wszystko sama jakoś zorganizować. A podeślij mi tę
listę, mróweczko. Chociaż jedną sprawę będę miała z głowy.
O, ale a propos wyprawki - przypomniała sobie nagle. - Byłaś
w tym nowym sklepie Wszystko dla Twojego dziecka"?
Wdepnęłam tam wczoraj i wiesz co? Nie spodziewałam się, że
te wszystkie dziecięce sprawy są takie drogie!
- No - Monika kiwnęła głową. - Dlatego ja po porodzie
zamykam ten biznes. Jedno dziecko to wydatek, a dwójka...
- To ja w mojej sytuacji chyba przerzucę się na lumpeksy
- powiedziała Agata.
Przyjaciółka się otrząsnęła.
- Coś ty! W życiu bym tam nic nie kupiła! Fuj! Wiadomo,
kto to nosił? Ty... - zrobiła nagle ubawioną minę. - A co to za
arcydzieło wisi na lodówce?
- A to... To jest clou wizyty Kuby.
- Znaczy co? Namalował dla ciebie obrazek? -
zachichotała Monika.
- Durna jesteś! - Agata popukała się w czoło. - To
rysunek mojej chrześniaczki.
- A co to ma wspólnego z Kubą?
- No ma - westchnęła. - Po tej całej odwiedzinowej aferze,
zawrócił jeszcze spod bramy, żeby przekazać mi rysunek od
Kamilki.
- Coś mi tu nie pasuje. - Monika przerzuciła się na
kręcenie rożków przy papierowych serwetkach. - Przychodzi,
żeby przynieść dokumenty i rysunek siostrzenicy? Jeszcze
niedawno miałby w nosie takie drobiazgi.
Agata odwróciła głowę w kierunku okna i zamyśliła się.
Monika miała rację, coś tu nie grało. Tylko co? Sam z siebie
się do niej pofatygował i był taki, taki... prawie że pokojowy?
Zażegnywał kłótnię, zrobił jej herbaty?
- Przecież to jasne - uśmiechnęła się drwiąco po chwili. -
Niedługo rozwód, więc woli nie podskakiwać na wypadek
ewentualnych alimentów dla mnie i orzeczenia o jego winie.
- Faktycznie - Monika pokiwała głową. - Faceci są jednak
prości do przejrzenia, nie?
- Taaa. I jeszcze ckliwie mnie podpytywał, czy rozwód
nie wpłynie na moje kontakty z Kamilką. Bo on, oczywiście,
bardzo by tego nie chciał.
- Oczywiście. I co mu powiedziałaś?
- %7łe oczywiście nie wpłynie. - Agata przedrzezniała samą
siebie. - %7łe Kamilka nie będzie płaciła za nasze problemy, bla,
bla, bla.
- Zeruje sobie konto - podsumowała Monika. - Chce,
żebyś mu przebaczyła, widywała się z jego siostrzenicą. Ideał
byłego męża po prostu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
- Z ciążą w porządku?
- Tak. Dziwnie się to wszystko zaczęło, ale teraz Dziad
nie ma zastrzeżeń. Jutro idę na USG, a pojutrze na wizytę,
odebrać TORCH.
- Czekaj. To kiedy masz termin? - Monikę zainteresowała
najważniejsza kwestia.
- Na początek marca. A ty?
- W styczniu.
- Pózno mi powiedziałaś.
- Nie chciałam zapeszać. Różnie mogło być.
- Zostaw w końcu te frędzle! Rozplotłaś warkoczyki już
na połowie serwetki! - Agata kręciła głową na natręctwo
Moniki.
- Eee, no wiesz, że muszę coś robić z rękami. Agata z
westchnieniem podsunęła jej cukierniczkę.
- Proszę. Wymieszaj cukier. Tylko żeby mi było
dokładnie! - zastrzegła ze śmiechem. - A jak się w ogóle
czujesz? No, hmm, psychicznie? - Monika zajęła się
cukierniczką.
- Radzę sobie. - Jej przyjaciółka mocniej zacisnęła dłonie
na kubku. Smutek w oczach przeczył słowom. - Nie chciałam
mieć dziecka z mężem, to teraz za karę będę je miała sama.
Dałabym wszystko, żeby cofnąć czas, żeby to dziecko
urodziło się w pełnej, szczęśliwej rodzinie. Nawet nie wiesz,
jak bardzo ci zazdroszczę, że Adrian jest koło ciebie, koło
twojego brzucha! - Bolesne wyznanie wyrwało się jej spod
samego serca.
Monika spojrzała jej w oczy.
- Fizycznie jest.
Na moment zapadła cisza.
- Możesz coś więcej...?
- Też myślałam, że będzie inaczej. Adrian... Mam
wrażenie, że odkąd zaszłam w ciążę, odsunął się ode mnie.
Mało rozmawiamy, prawie się nie kochamy. I wydaje mi się...
- %7łe?
- %7łe on się boi brzucha. Kiedy proszę, żeby go dotknął,
robi to z przymusem, szybko zabiera rękę.
Agata spojrzała na Monikę z zastanowieniem.
Przyjaciółka rzadko kiedy pozwalała sobie na takie otwarte
rozmowy o problemach małżeńskich.
- Chyba po prostu mamy dla siebie za mało czasu. -
Monika najwyrazniej zrozumiała jej spojrzenie. - Właściwie to
Adriana ciągle nie ma. Podobno mają teraz jakąś ważną
premierę.
Jak to jest - pomyślała Agata, gdy Monika próbowała
oswajać swoje lęki - że bagatelizuje się własne przeczucia, nie
chce się dostrzegać sytuacji takimi, jakie one są w
rzeczywistości? Przecież problemy, które potem z nich
wyrastają, o wiele trudniej pokonać, a często jest to już po
prostu niemożliwe. Tak jak u mnie. Przecież wiedziałam,
czułam, że coś nie do końca jest tak, jak powinno. Jednak
łatwiej było udawać, że wszystko gra i nie robić nic. A był
czas, był czas...
- Słuchasz mnie? - Monika przywołała ją do spraw
bieżących.
- No... To znaczy nie - poprawiła się. A o co pytałaś?
- O wyprawkę. Zaczęłaś już gromadzić?
- Nie za bardzo. A ty?
- Coś ty! Przecież wiesz, że jestem przesądna. Spisałam
tylko wszystko na liście. Adrian kupi, jak będę w szpitalu.
- No tak. Ty masz ten komfort - westchnęła Agata. - Ja
muszę to wszystko sama jakoś zorganizować. A podeślij mi tę
listę, mróweczko. Chociaż jedną sprawę będę miała z głowy.
O, ale a propos wyprawki - przypomniała sobie nagle. - Byłaś
w tym nowym sklepie Wszystko dla Twojego dziecka"?
Wdepnęłam tam wczoraj i wiesz co? Nie spodziewałam się, że
te wszystkie dziecięce sprawy są takie drogie!
- No - Monika kiwnęła głową. - Dlatego ja po porodzie
zamykam ten biznes. Jedno dziecko to wydatek, a dwójka...
- To ja w mojej sytuacji chyba przerzucę się na lumpeksy
- powiedziała Agata.
Przyjaciółka się otrząsnęła.
- Coś ty! W życiu bym tam nic nie kupiła! Fuj! Wiadomo,
kto to nosił? Ty... - zrobiła nagle ubawioną minę. - A co to za
arcydzieło wisi na lodówce?
- A to... To jest clou wizyty Kuby.
- Znaczy co? Namalował dla ciebie obrazek? -
zachichotała Monika.
- Durna jesteś! - Agata popukała się w czoło. - To
rysunek mojej chrześniaczki.
- A co to ma wspólnego z Kubą?
- No ma - westchnęła. - Po tej całej odwiedzinowej aferze,
zawrócił jeszcze spod bramy, żeby przekazać mi rysunek od
Kamilki.
- Coś mi tu nie pasuje. - Monika przerzuciła się na
kręcenie rożków przy papierowych serwetkach. - Przychodzi,
żeby przynieść dokumenty i rysunek siostrzenicy? Jeszcze
niedawno miałby w nosie takie drobiazgi.
Agata odwróciła głowę w kierunku okna i zamyśliła się.
Monika miała rację, coś tu nie grało. Tylko co? Sam z siebie
się do niej pofatygował i był taki, taki... prawie że pokojowy?
Zażegnywał kłótnię, zrobił jej herbaty?
- Przecież to jasne - uśmiechnęła się drwiąco po chwili. -
Niedługo rozwód, więc woli nie podskakiwać na wypadek
ewentualnych alimentów dla mnie i orzeczenia o jego winie.
- Faktycznie - Monika pokiwała głową. - Faceci są jednak
prości do przejrzenia, nie?
- Taaa. I jeszcze ckliwie mnie podpytywał, czy rozwód
nie wpłynie na moje kontakty z Kamilką. Bo on, oczywiście,
bardzo by tego nie chciał.
- Oczywiście. I co mu powiedziałaś?
- %7łe oczywiście nie wpłynie. - Agata przedrzezniała samą
siebie. - %7łe Kamilka nie będzie płaciła za nasze problemy, bla,
bla, bla.
- Zeruje sobie konto - podsumowała Monika. - Chce,
żebyś mu przebaczyła, widywała się z jego siostrzenicą. Ideał
byłego męża po prostu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]