[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dopędził ich jezdziec, kawaler ze świty królewskiej, daleki krewny marszałka. Zrównawszy
się z Basompierrem, jezdziec poprosił go o kilka słów rozmowy na uboczu.
Wieści dla was, monsieur zwrócił siei do marszałka. Czy znacie oficera
muszkieterów, d Artagnana?
Owszem, choć nie bardzo. Dlaczego?
On zdąża przed wami do Paryża.
To nie są wieści.
Wiezie list.
Ja wiozę ich sztuk pięćdziesiąt. Czy tylko dlatego spieszyłeś za mną?
Nie. Chciałem wam powiedzieć, monsieur, że stałem na dziedzińcu, kiedy d Artagnan
wydobył list z kieszeni i bacznie go obserwował. Był to list adresowany ręką kardynała.
Ach tak mruknął Bassompierre. Czy list ten mnie dotyczył?
Odpowiedz wam pozostawiam. Sam widziałem pismo. List był adresowany do niejakiej
panny de Sirle. Bassompierre zbladł jak śmierć.
Niemożliwe zawołał Richelieu nigdy o niej nie słyszał.
36
Przeciwnie monsieur, Richelieu spotkał ją w hotelu Parc de Montmorency i mówiono
mi, że od tej chwili często ją widuje.
Krew napłynęła do twarzy Bassompierre a.
Tak. Ależ to jest niemożliwe. Kardynał... marszałek spostrzegł się i urwał, po chwili
wyciągnął rękę do jezdzca i rzekł z uśmiechem. Dzięki, dzięki. Było to bardzo ładnie z twej
strony przypuszczać, że sprawa mnie obchodzi, lecz zapewniam cię, że nie. %7łałuję bardzo, że
tracił pan czas i trudził się niepotrzebnie.
Nie straciłem nic, skorom zasłużył sobie na wasze podziękowanie, monsieur. Jezdziec
zawrócił konia i popędził w kierunku Grenoble.
Bassompierre ruszył w swoją stronę z tą tylko różnicą, że pognał galopem.
D Artagnan i Portos dojechali do Lyonu bez przerw w podróży. Dostawszy się w bramy
miasta, pospieszyli do baraków artylerii, gdzie kwaterowali muszkieterzy. Portos zwlókł się z
konia i zachwiał się. Gdyby nie d Artagnan, byłby upadł na ziemię.
Mój przyjacielu wyznał nie zsiadałem z konia przez cztery dni i noce. Potrzebuję snu.
Potrzebuję maści i olejków. Na miłość boską wskaż mi jakie łóżko i zostaw mnie tam.
D Artagnan zaprowadził przyjaciela do własnej kwatery, następnie dostarczył listy,
dowiedziaÅ‚ siÄ™, że Atos jest na sÅ‚użbie i udaÅ‚ siÄ™ na poszukiwanie Remburèsa, kapitana swej
kompanii. Znalazł go za stołem.
Monsieur zaczął ze zwykłą sobie bezceremonialnością jak wam wiadomo woziłem
listy do Jego Królewskiej Mości. Tam miałem zaszczyt spotkać kardynała.
Nikczemnika odezwał się kapitan. Jak to i nie jesteś teraz w Bastylii, mój drogi
towarzyszu?
Bynajmniej, jestem w drodze do Paryża na prośbę Jego Eminencji, który przyrzekł mi za
to urlop. Zalecił mi pośpiech i upoważnił pózniej do robienia co mi się żywnie podoba. Dzięki
właśnie temu rad bym bardzo, gdyby za twym zezwoleniem towarzyszył mi mój przyjaciel
Atos.
Chętnie, d Artagnan, chętnie. Lecz pozwól... do Paryża dla kardynała? Mówiąc między
nami, od kiedy du Plessis dostał się na służbę do gwardii Jego Królewskiej Mości?
Od chwili, kiedy udało mu się przekonać gwardzistów, że działają na korzyść Jego
Królewskiej Mości.
Remburès zaÅ›miaÅ‚ siÄ™: Doskonale, doskonale. WnieÅ› podanie zaÅ‚atwiÄ™ je. Zabierz
naszego dobrego Atosa i jedz, kiedy ci się podoba. Przysiądz się i pomóż mi skończyć tę
butelkę wina. Posterunek zmieni się za dziesięć minut, będziesz mógł wówczas pogwarzyć z
Atosem. Jakie wieści z armii?
D Artagnan usadowił się wygodnie.
%7ładne, jak dalece mi wiadomo. Przyjechałem do Grenoble pózno w nocy, a wyjechałem
wczesnym rankiem. Aha, Remburès, czy nie znasz przypadkowo kawalera z oddziałów
kardynała, Montforge a?
Kapitan, który jak większość gwardzistów był Gaskończykiem, poruszył się. Hm,
naturalnie. Słyszałem to nazwisko. To jest jegomość, który zabił Aubaina, mistrza fechtunku
Guise ów. Zdaje mi się, że jest krewnym pani de Chavigny. Wiesz o kim mówię. Dama, która
powiÅ‚a Jego Eminencji syna... co za skandal. Remburès zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no. Twoje
zdrowie, d Artagnan. Jakże żałuję, że nie mogę jechać z tobą do Paryża.
D Artagnan przekonał się już o tym, że Montforge we władaniu szpadą był mistrzem nie
lada, wiedział również, że był faworytem Richelieugo. Nie dowiedziawszy się nic nowego od
kapitana, poszedł na spotkanie Atosa, który właśnie powracał z posterunku. Przyjaciele rzucili
się sobie w objęcia, jak gdyby cztery miesiące a nie cztery dni byli rozdzieleni.
Ha, mój synu już z powrotem? Jakie nowinki? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
dopędził ich jezdziec, kawaler ze świty królewskiej, daleki krewny marszałka. Zrównawszy
się z Basompierrem, jezdziec poprosił go o kilka słów rozmowy na uboczu.
Wieści dla was, monsieur zwrócił siei do marszałka. Czy znacie oficera
muszkieterów, d Artagnana?
Owszem, choć nie bardzo. Dlaczego?
On zdąża przed wami do Paryża.
To nie są wieści.
Wiezie list.
Ja wiozę ich sztuk pięćdziesiąt. Czy tylko dlatego spieszyłeś za mną?
Nie. Chciałem wam powiedzieć, monsieur, że stałem na dziedzińcu, kiedy d Artagnan
wydobył list z kieszeni i bacznie go obserwował. Był to list adresowany ręką kardynała.
Ach tak mruknął Bassompierre. Czy list ten mnie dotyczył?
Odpowiedz wam pozostawiam. Sam widziałem pismo. List był adresowany do niejakiej
panny de Sirle. Bassompierre zbladł jak śmierć.
Niemożliwe zawołał Richelieu nigdy o niej nie słyszał.
36
Przeciwnie monsieur, Richelieu spotkał ją w hotelu Parc de Montmorency i mówiono
mi, że od tej chwili często ją widuje.
Krew napłynęła do twarzy Bassompierre a.
Tak. Ależ to jest niemożliwe. Kardynał... marszałek spostrzegł się i urwał, po chwili
wyciągnął rękę do jezdzca i rzekł z uśmiechem. Dzięki, dzięki. Było to bardzo ładnie z twej
strony przypuszczać, że sprawa mnie obchodzi, lecz zapewniam cię, że nie. %7łałuję bardzo, że
tracił pan czas i trudził się niepotrzebnie.
Nie straciłem nic, skorom zasłużył sobie na wasze podziękowanie, monsieur. Jezdziec
zawrócił konia i popędził w kierunku Grenoble.
Bassompierre ruszył w swoją stronę z tą tylko różnicą, że pognał galopem.
D Artagnan i Portos dojechali do Lyonu bez przerw w podróży. Dostawszy się w bramy
miasta, pospieszyli do baraków artylerii, gdzie kwaterowali muszkieterzy. Portos zwlókł się z
konia i zachwiał się. Gdyby nie d Artagnan, byłby upadł na ziemię.
Mój przyjacielu wyznał nie zsiadałem z konia przez cztery dni i noce. Potrzebuję snu.
Potrzebuję maści i olejków. Na miłość boską wskaż mi jakie łóżko i zostaw mnie tam.
D Artagnan zaprowadził przyjaciela do własnej kwatery, następnie dostarczył listy,
dowiedziaÅ‚ siÄ™, że Atos jest na sÅ‚użbie i udaÅ‚ siÄ™ na poszukiwanie Remburèsa, kapitana swej
kompanii. Znalazł go za stołem.
Monsieur zaczął ze zwykłą sobie bezceremonialnością jak wam wiadomo woziłem
listy do Jego Królewskiej Mości. Tam miałem zaszczyt spotkać kardynała.
Nikczemnika odezwał się kapitan. Jak to i nie jesteś teraz w Bastylii, mój drogi
towarzyszu?
Bynajmniej, jestem w drodze do Paryża na prośbę Jego Eminencji, który przyrzekł mi za
to urlop. Zalecił mi pośpiech i upoważnił pózniej do robienia co mi się żywnie podoba. Dzięki
właśnie temu rad bym bardzo, gdyby za twym zezwoleniem towarzyszył mi mój przyjaciel
Atos.
Chętnie, d Artagnan, chętnie. Lecz pozwól... do Paryża dla kardynała? Mówiąc między
nami, od kiedy du Plessis dostał się na służbę do gwardii Jego Królewskiej Mości?
Od chwili, kiedy udało mu się przekonać gwardzistów, że działają na korzyść Jego
Królewskiej Mości.
Remburès zaÅ›miaÅ‚ siÄ™: Doskonale, doskonale. WnieÅ› podanie zaÅ‚atwiÄ™ je. Zabierz
naszego dobrego Atosa i jedz, kiedy ci się podoba. Przysiądz się i pomóż mi skończyć tę
butelkę wina. Posterunek zmieni się za dziesięć minut, będziesz mógł wówczas pogwarzyć z
Atosem. Jakie wieści z armii?
D Artagnan usadowił się wygodnie.
%7ładne, jak dalece mi wiadomo. Przyjechałem do Grenoble pózno w nocy, a wyjechałem
wczesnym rankiem. Aha, Remburès, czy nie znasz przypadkowo kawalera z oddziałów
kardynała, Montforge a?
Kapitan, który jak większość gwardzistów był Gaskończykiem, poruszył się. Hm,
naturalnie. Słyszałem to nazwisko. To jest jegomość, który zabił Aubaina, mistrza fechtunku
Guise ów. Zdaje mi się, że jest krewnym pani de Chavigny. Wiesz o kim mówię. Dama, która
powiÅ‚a Jego Eminencji syna... co za skandal. Remburès zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no. Twoje
zdrowie, d Artagnan. Jakże żałuję, że nie mogę jechać z tobą do Paryża.
D Artagnan przekonał się już o tym, że Montforge we władaniu szpadą był mistrzem nie
lada, wiedział również, że był faworytem Richelieugo. Nie dowiedziawszy się nic nowego od
kapitana, poszedł na spotkanie Atosa, który właśnie powracał z posterunku. Przyjaciele rzucili
się sobie w objęcia, jak gdyby cztery miesiące a nie cztery dni byli rozdzieleni.
Ha, mój synu już z powrotem? Jakie nowinki? [ Pobierz całość w formacie PDF ]